24 października 2025

„Battle Royale” – czy rzeczywiście możesz komuś zaufać?

„Battle Royale” to była książka, która mnie zainteresowała parę lat temu. Opowiada ona o grupie uczniów gimnazjum, którzy są zmuszeni do wzajemnego mordowania się. Wszystko w imię Wodza i wielkiego państwa, jakim jest Republika Wielkiej Azji Wschodniej.

Nie ma możliwości ucieczki, ani zrezygnowania z tej „gry”. Zwycięzca może być tylko jeden. Czy będąc w takiej grupie, niby znajomych sobie ludzi, będziesz wiedział, komu można tak naprawdę zaufać?

Koushun Takami stworzył swoje dzieło, inspirując się „Władcą much”, a z kolei jego dziełem inspirowała się Suzanne Collins, która napisała kultowe „Igrzyska Śmierci”. Wróćmy jednak do „Battle Royale”, które jest genialnym i niedocenianym dziełem.

Alternatywna przyszłość, w której mamy autorytarne państwo nazwane Republiką Wielkiej Azji Wschodniej. W tym kraju co roku jedna losowych klas gimnazjów z całego kraju musi stanąć do gry. Stawką jest uzyskanie zabezpieczenia na całe życie oraz dyplom gratulacyjny od Wielkiego Wodza. Ale aby dostąpić tego zaszczytu, trzeba być tym jedynym. Jedynym, który przeżyje…

Uczniowie jednej z klas gimnazjum zostali uprowadzeni i ulokowani na opustoszałej wyspie. Żąda się tylko jednego od nich – aby wzajemnie się mordowali. Nie ma możliwości sprzeciwu, nie ma szans na ucieczkę, bo każdy z uczniów ma założoną obrożę z ładunkiem wybuchowym. Każdy dostaje losowy rodzaj broni. Do ich wyboru należy poddać się i zginąć, albo podjąć śmiercionośne wyzwanie i zabijać kolegów i koleżanki.

40 uczniów staje do gry, w której stawką jest życie 39 osób. Jedni tworzą grupy, inni działają samotnie. Jednak nikt tak naprawdę nie wie, komu może zaufać, aby przedwcześnie nie zakończyć swojego życia.

Koushun Takami stworzył niesamowite dzieło, choć w momencie jego opublikowanie posypały się na niego krytyczne opinie. Japoński rynek średnio przyjął książkę, w której to tak naprawdę dzieciaki zostały postawione przed brutalnym zadaniem. W dodatku sam autor nie unikał brutalnych opisów scen śmierci itp. To jednak nie zadusiło tego dzieło, a dzisiaj „Battle Royale” można nazwać klasykiem. 

Sceny przemocy to jedno, ale przede wszystkim na mnie największe wrażenie zrobiło to, jaką atmosferę zbudował Takami. W momencie startu gry, jak samotnie wychodzisz z budynku z bronią w ręku, z poczuciem strachu, przerażenia, niepewności, to co tak naprawdę wiesz o osobach, z którymi spędzałeś tyle czasu? Komu możesz tak naprawdę zaufać? A skąd możesz wiedzieć, kto nie poddał się zasadą i zaczął „grać naprawdę”?

Portrety psychologiczne, oryginalne postacie (choć jest ich bardzo dużo, bo cała klasa liczy 40 osób) i ten klimat ciągłego zagrożenia, kluczowych decyzji i momentów zawahania. „Battle Royale” czyta się z zapartym tchem i chce się więcej i więcej. A ta książka nie należy do cienkich powieści. Może i jest ona brutalna, pełna przemocy. Ale czy jeżeli stawką byłoby twoje życie, to czy nie byłbyś zdolny do rzeczy, które wydawały ci się kiedyś niemożliwe do zrobienia? A jeszcze wplątując w takie decyzje dzieciaki, autor uzyskał jeszcze wyraźniejszy przekaz.

Sama końcówka powieści też była interesująca i ciekawa. Choć chyba nieco inaczej zakończyłbym tę książkę. To nie wpłynęło na moją końcową ocenę, która jest bardzo wysoka. A „Battle Royale” to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem w tym roku.

Moja ocena: 9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz