16 sierpnia 2025

Śladem „1670”, czyli jeden z najsłynniejszych polskich seriali na Podkarpackim Szlaku Filmowym

Serial „1670” jest aktualnie jednym z najpopularniejszych w Polsce. Wiele cytatów przeszło do naszej codzienności. Już za miesiąc premierę będzie miał drugi sezon. Tak się złożyło, że fani mogli przejść szlakiem bohaterów tego serialu.

Na Podkarpackim Szlaku Filmowym w 2025 roku pojawił się „1670”. Festiwal odbył się w Kolbuszowej, a dokładniej w Skansenie w Kolbuszowej, w którym kręcono odcinki pierwszego sezonu. Tłumnie odwiedzono to miejsce. Z tego jednego dnia fani mogli dowiedzieć się naprawdę wielu ciekawych rzeczy. Szkoda tylko, że sam organizator nie przewidział tak licznej frekwencji.

Podkarpacki Szlak Filmowy organizuje od paru lat festiwal, którego tematem są filmy lub seriale kręcone na terenie województwa podkarpackiego. Odbywa się on w wybranym miejscu, w którym kręcono dany film. Do tej pory skupiano się głównie na filmach, w których podkarpackie kadry pojawiały się na ekranie. Zwykle miało to miejsce w pewnym czasie po premierze. W tym roku pierwszy raz złożyło się, że jeden z tematów festiwalu pokrywał się z bardzo popularnym serialem i to jeszcze w momencie oczekiwania na drugi sezon. To spowodowało, że do Kolbuszowej położonej nie tak daleko od Rzeszowa ruszyły tłumy fanów. Nie tylko z Podkarpacia i sąsiednich województw, ale nawet z bardziej odległych, np. województwa opolskiego.

Zwykle festiwal trwa przez cały weekend. W tym roku było podobnie, ale podzielono się tematyką. W sobotę pod patronem Netflixa skupiono się wyłącznie na „1670”, a niedziela była poświęcona filmom „Kos” i „Wołyń”, których fragmenty były kręcone na terenie skansenu w Kolbuszowej. Mogłem być obecny tylko pieszego dnia, więc skupię się tylko na nim. Choć z informacji, jakie do mnie dotarły, to drugi dzień festiwalu też cieszył się ogromnym zainteresowaniem.

Tłumy w Skansenie

Zapewne każdy słyszał o serialu „1670”, a nawet jeśli go nie oglądał, to mógł usłyszeć wiele cytatów, które już przeniknęły do naszego języka. To oczywiście sprawiało, że spodziewałem się dużego zainteresowania i tłumów na miejscu. Tak też było, a ludzi było nawet więcej, niż pierwotnie zakładałem. To przewidziało wiele osób, które na terenie Muzeum Ludowego w Kolbuszowej miały swoje stanowiska handlowe. Szkoda tylko, że sami organizatorzy nie. Ale o tym później.

Dobrym pomysłem było zapewnienie transportu z dworca PKP w Kolbuszowej do skansenu. W ten sposób uczestnicy festiwalu mogli darmowym busem trafić na miejsce wydarzenia. Tutaj brawa należą się pani kierowcy pierwszego busa, która zareagowała na dużą liczbę chętnych na przejazd i skontaktowała się z osobami decyzyjnymi, które załatwiły drugiego busa ułatwiającego transport.

Sam skansen składał się z kilku obszarów. Na wejściu budynek muzeum i tu każdy z uczestników otrzymał bilety wstępu. Następnie dwie minuty wędrówki i natrafiamy na młyn, przy którym kręcono kilka scen. Obok staw, który też był kluczowy dla twórców. Po jego drugiej stronie była część skansenu, która była wykorzystana na główną wioskę i nakręcono tam najwięcej scen z serialu.

Na miejscu festiwalu można było obejrzeć wszystkie odcinki serialu. W czasie pierwszych czterech odcinków odbywały się różne konkursy oraz zaplanowany był pierwszy spacer z przewodnikiem. Był nim Marcin Michalski – jeden z twórców serialu. Na samym początku przewodnik był zaskoczony frekwencją, bo w grupie odprowadzanych było minimum 150 osób. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał.

Mimo to udało się przejść szlakiem serialu, zobaczyć wiele miejsc, z których były kręcone różne sceny i konkretne ujęcia. Przy okazji można było dowiedzieć się wielu ciekawostek dotyczących pierwszego sezonu. Przewodnik nie zdradzał nic z kolejnych sezonów, aby nie psuć fanom przyjemności oglądania nowych odcinków. Na terenie skansenu była część pozostawionych budowli, która dotyczyła najbliższych odcinków, ale tutaj padła prośba, żeby na razie nie udostępniać ich zdjęć, póki nie pojawi się drugi sezon.

Spacer z przewodnikiem pozwolił na lepsze zrozumienie konkretnych scen oraz budowli na terenie skansenu. Inaczej człowiek patrzył na poszczególne budynki, jak poznał wcześniej ich znacznie. Przez to, że było tłumnie na spacerze, to później udaliśmy się już samotnie szlakiem spaceru i sami popatrzyliśmy na Adamczychę jeszcze raz, ale już w większej swobodzie. Wędrówka i przekazana wiedza były ogromnej wartości, ale lepiej było jeszcze przejść samemu i spokojnie podziwiać jeszcze raz dane budynki i kadry bez presji tłumu i gonitwy za przewodnikiem.

Drugim najlepszym aspektem był panel „Jak zamienić błoto w złoto”, czyli spotkanie z twórcami serialu. Podczas niego można było dowiedzieć się, dlaczego wybór padł na Kolbuszową, jakie rozważano inne miejsca oraz z czym musiała zmagać się cała ekipa filmowa. Nie zabrakło ciekawostek dotyczących pierwszego sezonu. Tutaj zdradzę jedną, początkowo scenariusz zakładał, że Bogdan w miarę szybko zginie. Jednak podczas próbnych ujęć stwierdzono, że ta postać ma za duży potencjał i nie można się jej tak łatwo pozbyć. Do twórców padały też pytania ze strony publiczności dotyczące m.in. obsady serialu, poszczególnych scen czy wyboru Kolbuszowej. Nie obyło się bez wspomnień z wpadek i dowiedzieliśmy się kto był największym „śmieszkiem” na planie. Odpowiedź była dość oczywista.

W dalszej części festiwalu odbywały się konkursy, drugi spacer z przewodnikiem dla ludzi, którzy przyjechali później oraz pokazywano kolejne odcinki pierwszego sezonu. Pod wieczór odbył się jeszcze quiz z wiedzy o serialu, a na koniec koncert zespołu Wowakin, który tworzył muzykę do serialu. Pierwszy dzień kończyła potańcówka.

Teraz przejdę do kilku spraw wokół festiwalowych. Na terenie skansenu były rozstawione różne stoiska. Były tam organizowane warsztaty, konkursy czy nawet przygotowano boisko do palanta. Szkoda tylko, że z gastronomicznych rzeczy było tak mało stoisk. Było jedno z lokalnym browarem, który na szczęście był przygotowany na tłumy. Do tego były jeszcze dwa z lodami. Na terenie muzeum jest mała kawiarenka. Jak na tę ilości osób, które przebiły się przez pierwszy dzień festiwalu, to było zdecydowanie za mało.

Tutaj muszę wrzucić kamyczek do ogródka organizatora, którym był Podkarpacki Szlak Filmowy. Na początek brawo za decyzje o tym, żeby zwiększyć liczbę busów kursujących między skansenem i dworcem PKP. Dobrze też, że poinformowano wcześniej w SM uczestników, żeby zaopatrzyć się w zapasy wody oraz mieć jakieś nakrycie głowy. Bez tego byłoby nam zbyt ciężko, aby przetrwać pierwszy dzień niemal w całości. Niestety zebrało mi się też kilka dużych minusów.

Sam byłem świadomy popularności serialu, a mając na uwadze, że za moment będzie premiera drugiego sezonu, to spodziewałem się tłumów. Z podobnego założenia wyszły osoby obsługujące stoiska, bo były na to przygotowane. Szkoda, że sam organizator nie. Największym błędem był brak jakiegoś Food Trucka albo czegoś w tym stylu. Na terenie skansenu była kawiarenka, ale przy tym natężeniu ludzi momentami nie wyrabiała i trzeba było czekać bardzo długo na zamówienia. Cześć dań wyczerpało się w pewnym momencie, a były też spore kolejki. Program zakładał festiwal od 13 do 23. Trochę długo, jak na brak jedzenia. 

Druga sprawa to przygotowanie do zwiedzania z przewodnikiem, który był wyposażony tylko w mały głośnik, który przy tak dużej ilości chętnych spacerowiczów sprawdzał się dość średnio. Wpływ tłumu miał również swoje odzwierciedlenie na konkursach, a dobrze było to widać podczas quizu. W prowadzących momentami wkradło się lekkie rozkojarzenie. Same pytania były naprawdę ciekawe, choć osobiście skróciłbym rundę z tymi najprostszymi. Szkoda też, że organizator wcześniej nie poinformował o tym, ile grup będzie mogło wziąć w nim udział. Albo, że ogólnie to będzie quiz grupowy. Jakbym wiedział, to prawdopodobnie szybciej wróciłbym do domu.

Rozumiem, że pierwszy raz Podkarpacki Szlak Filmowy musiał zmierzyć się z takim tłumem, to musiało doprowadzić do błędów organizatorskich, ale brak większej ilości stoisk z ciepłym daniem na 10 godzin festiwalu to lekka przesada.

Żeby nie było, że tylko marudzę, to super byłoby jakby w przyszłości Muzeum Ludowe w Kolbuszowej skorzystało na popularności serialu „1670”. Jeżeli następne dwa sezony będą tak dobre jak pierwszy, to warto byłoby to wykorzystać. Póki serial nie zostanie wyemitowany w całości, to pewnie nie można skorzystać z eksponatów, które powstały na potrzeby produkcji. Super byłoby, jakby udało się porozumieć z Netflixem i stworzyć wyraźniejszą drogę po Adamczychy. Już teraz przyjemnie szło się śladem serialu, ale człowiek lepiej na wszystko patrzył po zwiedzaniu z przewodnikiem. Warto byłoby jeszcze szerzej opisać i pokazać fragmenty z kręcenia serialu. Oczywiście o ile Muzeum może sobie pozwolić na coś takiego.

Mimo kilku mankamentów muszę ocenić pozytywnie tegoroczny festiwal filmowy. Temat „1670” pokazał jak dużą popularnością cieszy się ten serial w naszym kraju. To może sprawić, że jeszcze w przyszłości Skansen w Kolbuszowej stanie się miejscem spotkań fanów serialu. Oczywiście w jakiejś oficjalnej formie. Teraz już pozostaje czekać nam na drugi sezon. Obyśmy się bawili równie dobrze, jak przy pierwszym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz