28 sierpnia 2025

„Kozioł” – mroczny powojenny kryminał z kanibalami w tle

„Kozioł” to debiutancka książka Przemysława Kowalewskiego, który zabiera nas do powojennego Szczecina. Opary II Wojny Światowej jeszcze dobrze nie opadły, a milicja staje przed poważnym zadaniem. Ktoś w mieście zabija ludzi i… zjada ich.

Specjalny zespół dochodzeniowy pod kierownictwem Ugne Galanta musi rozwiązać tę sprawę, która ma głębsze dno, niż się mogło wydawać. Odkrycie całej prawdy może być wstrząsające.

„Kozioł” autorstwa Przemysława Kowalewskiego to powieść polecona mi w ramach wyzwania 12 książek na 12 miesięcy. Kolejny raz nie zawiodłem się na Waszych poleceniach.

Dwanaście lat po wojnie w jednym ze szczecińskich szpitali ludzie umierają na tajemniczą chorobę. Wszelkie objawy wskazują na to, że zmarli musieli zjeść… ludzki mózg. W mieście grasuje morderca, który zabija i przerabia swoje ofiary na jedzenie. Milicja musi sprawdzić, czy kanibalizm to efekt powojennych czasów i braków żywnościowych, czy faktycznie wciąż działa jakiś szaleniec.

W Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej powstaje specjalna grupa, która ma zająć się tą sprawą. Na jej czele staje Ugne Galant, doświadczony porucznik, który jest zaufanym człowiekiem komendanta. On i jego towarzysze muszą rozwiązać jak najprędzej sprawę mordercy gracującego po mieście. Zwłaszcza że poszlaki prowadzą śledczych w kierunku dawnej sprawy, którą zbyt szybko zamknięto. Dodatkowo milicjantów zaczyna śledzić SB. Czyżby sprawa mordercy-kanibala była tylko wierzchołkiem góry lodowej?

„Kozioł” to naprawdę dobrze napisany mroczny kryminał. Autor stworzył klimat z powoli rosnącym napięciem, które potęgują wstawki z morderstw. Głównym bohaterem jest Ugne Galant, który jest milicjantem nietrzymającym się reguł, mającym wewnętrzne problemy i uzależnienia. Towarzyszy mu młoda policjantka, trzymająca się przepisów, rozważny i stanowczy doktor oraz gadatliwy milicjant pochodzący ze Lwowa. Cztery zupełnie inne postacie tworzące oryginalną grupę, która stopniowo odkrywa karty zbrodni.

Całą powieść świetnie dopinają opisy Szczecina, które są ubierane w powojenne losy miasta oraz wspomnienia z czasów, kiedy trwała wojna. Dla osób, które są z tego miasta lub były tam turystycznie, to te opisy dodają fajne smaczku.

Przemysław Kowalewski w swoim debiucie zbudował naprawdę ciekawą powieść mającą dużo zwrotów akcji. W zasadzie nie ma tutaj czasu na nudę, bo śledczych goni czas i sami mają świadomość tego, że muszą się spieszyć. Oprócz odkrywania kolejnych poszlak autor jeszcze powoli odsłania historię Galanta, która też nie należy do najłatwiejszych. Czasy wczesnego PRL też świetnie odwzorowane, co pozwala czytelnikowi lepiej wczuć się w klimat.

Przez praktycznie 3/4 książki byłem nią niemal zachwycony. Niestety na obniżenie końcowej oceny wpłynęła końcówka. Jak cała historia była długo budowana i naprawdę ciekawie posklejana, to samo zakończenie jest zrobione jakby w pośpiechu. Nie chcę zdradzać fabuły, ale wydaje mi się, że pod koniec zostało zbyt wiele wątków bez wyjaśnienia. Po skończeniu czytania dowiedziałem się, że to jest pierwszy tom serii. Być może autor dokończy je w kolejnych książkach. Choć kilka kluczowych powinien już teraz zamknąć.

Mimo dość stereotypowego głównego bohatera i tej zbyt szybkiej oraz spłaszczonej końcówki, „Kozła” czytało mi się bardzo dobrze. Zapewne sięgnę po kolejne tomy z serii, bo jestem ciekawy czy zakończenie pierwszego tomu będzie miało jeszcze rozwinięcie w kolejnych częściach przygód Ugne Galanta.

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz