Jakie masz wyobrażenie nieba i aniołów? Obłoki, Święty Piotr i bramy do raju? A co jeżeli aniołowie są niczym dobrze zorganizowane korpo? No prawie dobrze. I jak to bywa przy takich biurowych zajęciach, ktoś to musi wszystko kontrolować.
„Stróże” to nowe wydanie scalające dwa tomy wydane kilka lat temu przez SQN. W nowej wersji dostosowane szatę graficzną pod cykl „Kłamca” i dokonano drobnych poprawek redaktorskich. Książkę otrzymałem w ramach współpracy z SQN Imaginatio. Jest to naprawdę solidne wydanie i pod względem graficznym, i pod względem materiałowym. Książkę nie ocenia się po okładce, więc przejdę do oceny treści.
W „Stróżach” mamy proste założenie – Pan sprawił, że każdy człowiek miał swojego anioła stróża. Tylko potem Pan sobie poszedł, aniołów zostało tyle samo (a nawet zaczęło ich ubywać), a zaczęło przybywać ludzi. I to za szybko! Trzeba było nieco zmienić założenia, a jeden anioł przypadał na jedną rodzinę. Ale taką wierzącą, bo po co niewierzącym anioł stróż? Albo pilotom? Przy jednym człowieku skrzydlaty musiał się narobić, a co dopiero przy pilnowaniu kilku? Jak to w porządnym korpo – zaczęło się kombinowanie. Wszystko byłoby ok, ale nie przy naginaniu zasad nałożonych przez Pana.
Aby móc kontrolować pracę aniołów stróżów powstanie Wydział Interwencyjny Nadzoru Anielskiego – WINA. W jej skład wchodzi doświadczony anioł stróż Zadra oraz Butch, który dawniej służył pośród archaniołów. Ten nietuzinkowy duet musi mierzyć się z anielską biurokracją, intrygami Kłamcy oraz zwalczaniem innych bóstw. Kupę roboty, a jest ich aż dwóch.
W połączonym zbiorze opowiadań poznajemy historię początku WINY oraz przyjaźni między Zadrą i Butchem. Przez każdą część przebija się ten duet, a to pozwala na lepsze poznanie obu bohaterów. Zwłaszcza Butcha, wokół którego jest jakaś tajemnica, którą wielu chciałoby odkryć.
Opowiadania napisane w świetnym stylu i specyficznym humorze. Może i tym razem Jakub Ćwiek nie przekracza aż tak granic czarnego humoru, jak choćby w „Dreszczu”, ale można znaleźć tutaj nutkę znaną z innych książek autora. To nie jest tylko komedia, bo autor dość dobrze wymieszał humor i powagę. Może czasem za bardzo przechylając szalę w stronę humoru. Ale spokojnie, Pan wybaczy. Oczywiście jak już wróci.
Do tego pojawia się dobrze znany fanom autora Kłamca, który nieziemsko kombinuje w niemal każdym z opowiadań. Pojawiają się też postacie znane z innych książek autora. Połączenie dwóch tomów w jedną całość było dobrym pomysłem, a nawet nie czuć za bardzo przejścia z I do II. Jest dobry ciąg, który nie wybija z rytmu czytania. I muszę zgodzić się z tym, co było napisane na okładce. Cytuję: Idealna pozycja dla fanów „Kłamcy” i wszystkich, którzy dopiero chcą wejść do uniwersum Ćwieka. Ja podpisuję się pod tych drugich i muszę przyznać, że dobrze się bawiłem.
Opowiadania nigdy nie były czymś, co wzbudzało u mnie zachwyt. Może poza Lovecraftem. Ale akurat tutaj wątek główny dotyczący głównych postaci dobrze się rozwijał z każdym kolejnym opowiadaniem. Nie był to totalny reset i przejście do innego tematu. Przy każdej sprawie było coś, co mogło połączyć wcześniejsze wątki Zadry i Butcha oraz Lokiego.
Trudno było znaleźć nudne opowiadania, takie totalnie dyskwalifikujące z oczekiwaniem na to, kiedy się wreszcie skończą. Nie ma też tak, że są tutaj same wyjątkowe. W zasadzie są one tak różnorodne, że wszystko zależy od gustu czytelnika. Mnie najbardziej do gustu przypadły te, w których pojawia się komisarz Ryjek.
U Jakuba Ćwieka na ten moment „Dreszcz” jest poza konkurencją i trochę rzutuje mi na inne dzieła autora. Ogółem oceniam „Stróży” bardzo dobrze, choć to na pewno nie jest arcydzieło. Być może trochę ze względu na zachowania niektórych aniołów stróży z różnych opowiadań, którzy wydawali mi się za bardzo miałcy, głupi, delikatni czy wręcz nijacy. A tu jest z 10 opowiadań i w prawie każdych pojawia się taki „bez jajeczny” anioł. Choć to może niekoniecznie dobry zwrot w ich przypadku. Biorę WINĘ na siebie.
Moja ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz