30 kwietnia 2025

„Droga do L.” – książka poruszająca trudny temat, choć może nieco przekoloryzowana

„Droga do L.” to powieść zaczynająca się z grubej rury. Młoda Polka trafia do londyńskiego burdelu, została ona sprzedana przez własną rodzinę. Musi ona rozpocząć walkę o przetrwanie w tak brutalnym świecie. Miała to być dla niej chwilowa podróż przed maturą, a zamieniła się w koszmar.

Jednak Londyn i dom publiczny jest tylko pierwszym przystankiem w życiu Marli (jedno z przybranych imion). Trochę niespodziewane wyzwolenia zamienia się w walkę z systemem. I jest ono za bardzo przekoloryzowane.

Na początku powieści „Droga do L.” poznajemy młodą Polkę, niedoszłą maturzystkę, która trafiła do londyńskiego burdelu. Jedyna nadzieja w tym, że ktoś z rodziny spróbuje ją odnaleźć. Okazuje się, że sprzedał ją własny brat i to koniec szans na uwolnienie się z koszmaru…

Młoda dziewczyna przez ten przybytek kompletnie się zmienia, a trauma powoduje o tym, że z czasem zapomina swoje prawdziwie imię. Przecież dla klientów może być Dorą, Tiffany czy Marlą. Pewnego dnia pojawia się szansa na to, żeby się wreszcie wyrwać z tego koszmaru. Bunt w burdelu sprawia, że dochodzi do pożaru i ucieczki dziewczyn.

Marla dołącza do trójki innych kobiet. Każda z nich trafiła do Londynu w innych okolicznościach. Każda przeżyła tam koszmar i każda ma jakąś tajemnicę. Ale połączyło je jedno – chęć zemsty. Te dziewczyny chcą położyć kres temu, co spotkało je i zapobiec kolejnym takim dramatom. Czy te zbuntowane kobiety będą w stanie zagrozić potężnym ludziom?

Joanna Lampa stworzyła naprawdę dobrą książkę. Uderzyła w trudny temat, niemal od samego początku dostajemy wstrząsającą historię młodej dziewczyny, która trafiła wbrew swojej woli do burdelu. Młoda Polka przyjechała do Londynu w innych celach. Przecież miała za chwile wrócić do klasy maturalnej…

Autorka uderza mocno w czytelnika brutalnym i bezwzględnym środowiskiem. Sam początek książki jest dla mnie kapitalny. Jeszcze moment oswobodzenia i początkowego działania czwórki po ucieczce jest naprawdę dobrze poprowadzony.

Nie chcąc psuć innym czytania, dodam tylko, że w dalszej części książki okazuje się, że bogaci ludzie (właściciele podobnych przybytków) mają swoje tajne miejsce, w którym zrobili seksualny raj. Oczywiście nasze uciekinierki chcą położyć temu kres. I tutaj wydaje mi się, że dalsza część książki jest nieco przerysowana. W zasadzie od momentu przybycia Marli do tego miejsca, są momenty w powieści, które mi się naprawdę podobają, ale mieszają się z głównym wątkiem, który jest nieco przesadzony.

To oczywiście nie sprawiło, że porzuciłem książkę. Cała historia czwórki dziewczyn jest bardzo ciekawa. Choć sama książka początkowo wydawało mi się mieć szansę na zajęcia wysokiego miejsca  w moim rocznym rankingu. Jednak przez nie do końca spójną fabułą z moimi przekonaniami czy upodobaniami, czy jak to tam nazwać, ocena za całość została obniżona. Choć to wciąż dobra książka.

A i jeszcze jedno. Główny antagonista nazywa się Thomas Anderson. Jako fan serii Matrix w głowie miałem cały czas Keanu Reevesa i biedny Neo nie pasował mi do twarzy osoby będącej czarnym charakterem. Oczywiście to tylko zbieżność nazwisk, ale cały czas przy nazwisku Anderson miałem w głowie głos agenta Smitha wołającego bohatera filmu niezwiązanego z tą książką.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz