Akcja książki „Nocne godziny” zabiera nas do mrocznego zamku w Szkocji. Ma być on planem do nakręcenia innowacyjnego horroru. Główne role mają być obsadzone trójką młodych aktorów. Od początku ich przyjazdu plan zdjęciowy nie wygląda tak, jak powinien.
„Nocne godziny” autorstwa Marty Bijan to powieść polecona mi w ramach wyzwania 12 książek na 12 miesięcy.
Trójka młodych aktorów trafia do mrocznego zamku, na którym ma być kręcony horror. Od razu na miejscu nastolatkowie wchodzą w swoje postacie, nawet przyjmując ich imiona. Salla, Lamia i Kail to rodzeństwo, które straciło rodziców. Mieszkają w tym tajemniczym miejscu, owianym mgłą i sąsiedztwem wrzosowisk, cmentarza i Jeziora Śmierci. Muszą zmierzyć się z aurą tego przerażającego miejsca, w którym zostali sami.
Scenariusz brzmi bardzo ciekawie, bo to ma być najlepszy horror na świecie. Jednak jest coś nie tak. Sami aktorzy nie mają pojęcia, kiedy jest kręcona nowa scena, a kiedy to, co się dzieje na około, jest rzeczywistością. Zostają im zabrane telefony i przez dwa miesiące mają być odcięci od świata zewnętrznego. Reżyserka często wystawia aktorów na dziwaczne próby, które są niby elementami nowego scenariusza. Czy to faktycznie ma być innowacyjny film?
Aktorom zaczyna się mieszać fikcja z rzeczywistością. Po nocach ktoś chodzi po korytarzu, a jeszcze jest coś nie tak z obrazem w zachodniej części zamku. Czy to też element kręconego filmu? Czy to faktycznie jest najpiękniejszy horror na świecie? A może jednak coś więcej, niż film?
„Nocne godziny” to książka skierowana do młodzieży. W trakcie jej czytania można było dość szybko poczuć, że jest faktycznie dla młodszego czytelnika. Niby jest wstawiana na półce z literaturą młodzieżową, ale to jednak jest powieść z mroczną nutką, kierującą ją w kierunku grozy. Jak dla mnie jest to dość lekki horror, choć trzeba oddać autorce, że zbudowała interesującą atmosferę.
Klimat od początku trzyma mocno czytelnika przy książce, choć młodzi bohaterowie momentami wydają się być zbyt irytujący. Nieco więcej na temat ich zachowania wyjaśniło się później. Jednak jako całość mamy trochę mieszankę tajemniczości i mroku trzymające przy tekście, oraz niepotrzebnych scen. Na duży plus działa końcówka, w której dowiadujemy się najwięcej o bohaterach książki.
Najbardziej problematyczne jest samo zakończenie. Z jednej strony buduje ono fajny klimat i wprowadza mętlik w głowie czytelnika, ale z drugiej dla części odbiorców może to być za dużo. W ten sposób „Nocne godziny” mogą być odbierane, jako niezrozumiałe dzieło.
Myślę, że autorka stworzyła ciekawą książkę, mającą fajną mroczną aurę. Zdaje sobie sprawę z tego, że ta powieść jest skierowana dla młodszego czytelnika. Dlatego te najmocniejsze fragmenty są lżejsze niż przy innych książkach z gatunku grozy. Zastanawiam się też, znając zakończenie, czy całość nie jest za długa? Bo w zasadzie wszystko może stracić na znaczeniu, kiedy dochodzi do tego zaskakującego finału.
Muszę jeszcze polecić audiobooka „Nocnych godzin”, który jest naprawdę dobrym słuchowiskiem. Jeżeli ktoś waha się z przeczytaniem tej książki, to niech spróbuje ją odsłuchać. Tak na pewno spędzi dość przyjemnie czas z powieścią na słuchawkach.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz