6 października 2024

„Gałęziste” – klimatyczny horror w słowiańskim stylu

Artur Urbanowicz to autor książek grozy, który od dawna znajdował się na mojej liście pisarzy do poznania. Tak się złożyło, że przygodę z jego twórczością zacząłem od „Gałęziste” i nie żałuję tego wyboru. 

Młoda para wyjeżdża w okolice Suwałk w okresie wielkanocnym. Od samego początku nie wszystko układa się im zgodnie z planem. Trafiają do zastępczego noclegu położonego bliżej lasu. Przy każdych wędrówkach towarzyszy im dziwny niepokój. Mają również wrażenie, że drzewa wokół sprawiały im psikusa. A to dopiero początek niepokojących sygnałów.

Musiałem na własnej skórze poznać twórczość Artura Urbanowicza, Słyszałem wiele dobrego na jego temat, a zwłaszcza pochwały na temat wciągania do swoich powieści wątków słowiańskich. Między innymi dlatego sięgnąłem po „Gałęziste”.

W tej książce poznajemy Karolinę i Tomka. Młoda para przyjeżdża na Suwalszczyznę w ramach odpoczynku i w celu poprawienia swoich relacji. Już od samego początku natrafiają na małe problemy, bo są zmuszeni do zmiany miejsca noclegu. W ten sposób trafiają do domu w Białodębach. Młodzi podróżnicy niemal od początku dziwnie czują się w tym domu, a do tego na ich wędrówkach zaczynają się dziać dziwne rzeczy.

Każda leśny wypad niesie ze sobą coś niewytłumaczalnego. Do tego odnoszą wrażenie, że często są śledzeni. Coś tu wyraźnie nie gra. Czy mieszkańcy domu w Białodębach chcą im zrobić krzywdę? A może to sprawka jakiejś sekty? Podróż na Suwalszczyznę stała się walką nie tylko o związek Karoliny i Tomka, ale także o ich życie.

„Gałęziste” to naprawdę ciekawa i klimatyczna książka. Z naciskiem na słowo „klimatyczna”. Artur Urbanowicz nie napisał ani krwawej książki, ani nie ma w niej jakichś duchów czy innych bardziej znanych nam stworów. Przede wszystkim autor zadbał świetnie o ten klimat niepokoju. Wraz z bohaterami czujemy ten zawieszony w powietrzu niepokój. Czujemy, że coś się musi zaraz wydarzyć. Czasem ten czas niepokoju jest za bardzo rozciągany, ale to sprawia, że szybciej pochłaniamy kolejne strony.

Podobało mi się jeszcze to, jak autor stworzył postacie. Nie tylko tych głównych bohaterów, choć zacznę od nich. Tomek jest ateistą, osobą wybuchową, lekkoduchem, niemyślącym od razu o konsekwencjach swoich uczynków. Karolina jest katoliczką, bardziej opanowaną i zdystansowaną. Dwa przeciwieństwa, które się przyciągnęły i trzymają siebie.

Wątek religijny też jest ważny, bo w tej historii mamy wiele dialogów opartych na wzajemnej „próbie sił”. Autor bardzo ciekawie poprowadził dyskusje bohaterów na temat wiary, praktycznie nigdy nie przechylając racji na którąś ze stron. To naprawdę fajnie oprawia otoczkę całej historii. A osoby, które pojawiają się w dalszej części książki, też są zbudowane naprawdę wyraziście. W zasadzie jest tu naprawdę mało postaci, które niewiele wnoszą do całej powieści.

Jeszcze wątek związany z mitologią słowiańską, bo nasi bohaterowie z czasem natrafiają na ślady po starych słowiańskich wierzeniach. Myślę, że ktoś obeznany z wierzeniami słowiańskimi mógłby szybciej zorientować się, co tu się wyprawia. Mnie oraz bohaterom dopiero z czasem zaczyna świtać, co się może tak naprawdę dziać wokół nich.

Urbanowicz klimat grozy oprawił jeszcze mrocznymi opisami… lasu. To tylko jeszcze bardziej rozbudowuje ogólny niepokój, który towarzyszy nam cały czas, praktycznie do końca powieści. Jest też dużo zwrotów akcji, niespodziewanych decyzji bohaterów. Naprawdę dobrze czytało mi się tę książkę.

Nie jest to horror z najwyższej półki. Nie mamy tutaj wielu przerażających opisów jakichś stworów czy brutalnych rzeczy, które spotkały bohaterów. Tutaj przede wszystkim ten leśny klimat grozy dobrze „urabia” książkę. Mając ją w ręku, cały czas żyjemy w niepokoju i czekamy, aż coś uderzy znienacka. Artur Urbanowicz ze swoim „Gałęziste” zachęcił mnie do sięgnięcia po kolejne swoje dzieła. I na pewno jeszcze się spotkam z jego twórczością. Nawet więcej niż jeszcze raz.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz