niedziela, 24 marca 2024

„Upadłe anioły” – korzenie dawnej cywilizacji ważniejsze od wojny

„Upadłe anioły” to druga część trylogii o Takeshim Kovacsu. Tym razem bohater nie przebywa na Ziemi, a znacznie dalej od niej na Sanction IV, we wszechświecie pogrążonym w wojnie domowej. Były emisariusz ma dość tej bezsensownej rzezi, z której może go wyciągnąć bardzo interesująca oferta.

Kovacs zostaje wciągnięty w tajną ekspedycję, która ma na celu odkrycie tajemniczego artefaktu. Ma on pochodzenie marsjańskie, a jego wartość jest olbrzymia. Chcąc zarobić na tym znalezisku i grać na swoich warunkach, Takeshi wpada kolejny raz w sieć intryg i nieoczekiwanego zagrożenia. Czy i tym razem uda mu się wyjść na swoje? A może chciwe korporacje tym razem przechytrzą byłego emisariusza?

„Upadłe anioły” to druga część przygód Takeshi Kovacsa, ale jeżeli nie czytało się „Modyfikowanego węgla”, to nie traci się żadnego wątku. Akcja książki dzieje się w XXVI wieku, kiedy to ludzkość mocno się rozwinęła i skolonizowała wiele galaktyk w kosmosie. Ważną rzeczą jest rozwój technologi, który pokonał śmierć. Świadomość człowieka można zapisać w stosie korowym, a po śmierci można przenieść danego osobnika do nowego ciała, zwanego powłoką. Choć nie każdemu tak łatwo wrócić od razu do „świata żywych”.

Wracając już do fabuły, Takeshi Kovacs bierze udział w wojnie domowej finansowanej przez Protektorat, który chce zdusić bunt na Sanction IV. Za jego wybuchem stoją rewolucjoniści sponsorowani przez korporacje. Bezsensowne i długie walki działają źle na naszego bohatera, który za wszelką cenę chce się wyrwać z pola bitwy. I w końcu nadarza się wspaniała okazja.

Kiedy były emisariusz leczy rany po jednej z bitew, przychodzi do niego z ofertą pilot Jan Schneider. Chce on wynająć Kovacsa do pomocy w przejęciu tajemniczego zakopanego artefaktu. Jest to brama stworzona przez Marsjan, która może prowadzić do innej części kosmosu i jakiejś nieznanej nowej technologii. Artefakt, który może zainteresować bogatych ludzi, co za sobą niesie sporo pieniędzy dla potencjalnego sprzedawcy. Również wielkie niebezpieczeństwo.

O samej bramie wie niewiele osób, ale do jej uruchomienia potrzebna jest archeolożka. Kovacs wyciąga z więzienia Tanyę Wardani i wraz z nią oraz Schneiderem rozpoczynają niebezpieczną grę. Aby dostać się do marsjańskiego portalu, konieczne są spore środki finansowe i potencjalny kupiec artefaktu. Były emisariusz rozpoczyna nową misję, która jest niezwykle niebezpieczna. Wszystko miało być pod kontrolą Kovacsa, ale pewne sprawy zaczynają się komplikować, a wszystkim członkom eskapady grozi śmierć. Taka prawdziwa, bez możliwości powrotu do nowej powłoki.

Czy i tym razem Takeshi Kovacs poradzi sobie z intrygami i wielkim niebezpieczeństwem? A może jednak nie da rady wyjść cało z kolejnych kłopotów? A może to marsjańska technologia przewyższy umiejętności byłego emisariusza?

W „Upadłych aniołach” nie zabrakło kolejnych intryg, z którymi musiał mierzyć się główny bohater. Jest też ciekawostka w postaci marsjańskiego artefaktu, który jest głównym celem książki. Richard Morgan wykreował wszechświat, w którym ludzie kroczą po śladach dawnej cywilizacji Marsjan. To oni kładli podwaliny pod to, co później zastała ludzkość. Dlatego tak cennym znaleziskiem była brama.

Jednak droga do tego portalu była momentami zbyt długa. Bardzo ciężko było mi się wkręcić w nową historię z Kovacsem. W „Modyfikowanym węglu” na starcie dostaliśmy zagadkę, którą musiał rozwiązać bohater i co chwilę coś się działo. W drugiej opowieści z byłym emisariuszem dość długo startowała akcja. Jak już się wydawało, że coś się zacznie dziać, to akcja za chwilę hamowała. Dlatego nie mogę ocenić tego tomu lepiej od poprzedniego. Bo potrzebne było blisko 300 stron, aby zaczęło mi się czytać płynnie.

Super, że autor porusza wiele wątków wiary, pochodzenia ludzkości, moralności, sensu wojny, itp. Jednak za często hamowała on swoje dzieło niepotrzebnymi fragmentami przydługich przygotowań do ekspedycji. Być może na odbiór tego dzieła miał wpływ mój początek roku, który mocno odciągał mnie od czytania. Myślę, że jakby „Upadłe anioły” miały być książką ponad dobrą, to pomogłaby ona mi szybciej przezwyciężyć zastój czytelniczy.

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz