wtorek, 12 marca 2024

„Sezon burz” – Geralta z Rivii wraca na szlak

Wydawało się, że Saga o Wiedźminie skończy się na siedmiu książkach. Po co można byłoby dodać jeszcze po tej historii? A czy nie można byłoby wrócić do wcześniejszych wydarzeń? I właśnie „Sezon burz” wraca do czasów Geralta, który chodził od miasta do miasta i szukał pracy dla zabójcy potworów.

Andrzej Sapkowski nie chciał zamknąć się tylko na znanej części Sagi, a sam jeszcze dołożył od siebie jedną książkę opowiadającą o najsłynniejszym wiedźminie na świecie. Powrót do dawnego Geralta był dobrym pomysłem autora.

Początkowo „Sezon burz” może wydawać się dziwny dla czytelnika, który sięgnął po tę pozycję chwilę po skończeniu całej Sagi o Wiedźminie. Znając zakończenie poprzednich książek można poczuć się lekko nieswojo czytając o Geralcie z Rivii, który – jak dawniej – wrócił na szlak. Jednak styl Sapkowskiego sprawia, że dość szybko wychodzimy z tego szoku.

Każdy dobrze wie, że wiedźmin posiada dwa miecze. Jeden stalowy do walki z ludźmi, a drugi jest srebrny do walki z potworami. A wyobrażacie sobie wiedźmina, który nie ma żadnego miecza? A czy w ogóle da sobie wyobrazić słynnego Białego Wilka bez tego oręża? Otóż tak!

„Sezon burz” opowiada o losach Geralta, prawdopodobnie gdzieś z czasów równoległych do opowiadań z „Miecza Przeznaczenia”. Wracając od białowłosego bohatera, trafia on do miasta Kerack, a na wejściu musi zdać miecze. Jak to w przypadku Białego Wilka, ledwo trafia do nowego miejsca, a już zdarzają mu się kłopoty. Po w miarę szybkim poradzeniu sobie z nimi okazuje się, że jego bronie zaginęły. Od tego momentu zaczyna się lawina przygód, na które trafia nasz ulubiony nieszczędzący docinek wiedźmin. 

Jakby było mało problemów przygód, to spotyka Jaskra. Bard za pomocą swoich znajomości próbuje pomóc przyjacielowi w odzyskaniu mieczów. Jednak droga do broni nie okazuje się być taka łatwa, a Geralt spotyka czarodziejów, bandytów, potwory, królów, książęta i księżniczki. Każdy ma jakiś interes do wiedźmina, który niby ma mu pomóc zbliżyć się do zguby. Czy Biały Wilk odzyska swoje dwa najostrzejsze szpony?

Tak jak wspominałem na wstępie, jeżeli siada się do „Sezonu burz” zaraz po skończonej Sadze, to można odczuwać pewną „dezorientację”. Nie spojlerując wcześniejszych książek, można trochę poczuć się dziwnie czytając kolejną historię o Geralcie, ale tym razem bez kilku kluczowych postaci. Jednak wystarczy nieco zagłębić się w tej książce, a zacznie się zapominać o wcześniejszych powieściach Sapkowskiego.

W tej książce mamy powrót do korzeni Geralta, który na szlaku (i z pomocą Jaskra) natrafia na intrygi i podstępy. Każdy w jakiś sposób chce wykorzystać – zdawałoby się – bezbronnego wiedźmina.  A przy tym nie brakuje ciętego języka, typowego humoru Sapkowskiego i bardzo ciekawej końcówki.

Tutaj mały spojler, jeżeli ktoś czytał do końca główną Sagę o Wiedźminie, to na koniec „Sezonu burz” dostanie jeszcze małą zagadką związaną z zakończeniem głównych ksiąg o historii Białego Wilka. Być może to też była drobna zapowiedź tego, co Andrzej Sapkowski aktualnie tworzy? Można się tylko domyślać.

Nie tak łatwo ocenić „Sezon burz” zaraz po przeczytaniu całej Sagi. Na pewno nie ma tutaj zbyt wielu pobocznych wątków, które we wcześniejszych książkach wielu drażniły. Jest raczej główny wątek z paroma dodatkami, które rozjaśniały historię. Z drugiej strony chyba jednak brakuje czegoś mocnego w środku, co prowadziłoby czytelnika przez kartki, niczym w „Wieży Jaskółki”.

Miło, że po latach autor wrócił do bohatera, który najmocniej wypromował go na świecie. Nie można też napisać, że Sapkowski niepotrzebnie to zrobił. „Sezon burz” jest po prostu miłym dodatkiem, który nam przypomina o tym, czym zajmował się głównie Geralt i z jakimi problemami mierzył się na swoim szlaku. Jednocześnie próżno tutaj szukać kontynuacji z wcześniejszych opowiadań o nim. Może z wyjątkiem samego zakończenia.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz