Zastanawialiście się kiedyś, jak człowiek doprowadzony do wszelkich granic wytrzymałości fizycznej i psychicznej może walczyć za wszelką cenę o swoje życie? Utknęliście pośrodku lodowego pustkowia z kończącymi się zapasami żywności i nikłą nadzieją na ratunek. Tak czuli się bohaterowie książki „Terror” Dana Simmonsa.
Autor wykorzystał prawdziwą wyprawę z XIX w., w której dwa statki miały odnaleźć przejście północnymi wodami Ameryki Północnej. Zaginęły one bez śladu. W „Terrorze” bohaterowie musieli zmierzyć się z lodowym żywiołem, chorobami, głodem i… bestią zabijającą ludzi.
Akcja „Terroru” dzieje się w XIX w. Dwa statki odkrywcze HMS „Erebus” i HMS „Terror” w 1845 roku wyruszyły na daleką północ. Celem było odkrycie Przejścia Północno-Zachodniego przebiegającego na zamarzniętych wodach Ameryki Północnej. Całą wyprawą dowodził sir John Franklin, który w przeszłości uczestniczył na wielu podobnych ekspedycjach. Jego zastępcą jest Francis Crozier, który dowodzi tytułowym okrętem.
Książka zaczyna się od 1847 roku, w którym to już sam Crozier stoi na czele wyprawy. Od roku statki zimują w jednym miejscu, a poza lodowym pustkowiem członkom załogi towarzyszy duży niepokój. Z biegiem akcji autor wraca do wcześniejszych wydarzeń, które wyjaśniają napiętą atmosferę z pierwszych stron opowieści.
Początkowo misja przebiega pomyślnie i oba statki przemierzają arktyczne wody. Wszystko zaczyna się komplikować w momencie, w którym docierają do okolic Wyspy Księcia Williama, a wyprawę zatrzymuje arktyczna zima i gruby lód. Załoga miała tylko przezimować w tym obszarze, ale lody nie odpuszczały. Oba okręty utknęły na dłużej.
Sir Franklin postanawia zostawić znak ewentualnym ekipom ratunkowym i wysyła grupę ludzi na Wyspę Księcia Williama, na której znajduje się kopiec pozostawiony z wcześniejszej wyprawy w tę okolicę prowadzoną przez innego dowódcę lata temu. W nim można pozostawić wiadomość. Podczas powrotu spotyka ich dziwna anomalia – burza z gradobiciem z olbrzymią mgłą. Przez nią przypadkowo strzelają w kierunku pary Eskimosów, z której starszy mężczyzna zostaje poważnie raniony.
Grupa postanawia eskortować Eskimosów na statek, ale po drodze coś ich śledzi. Wydaje się, że to jeden z niedźwiedzi polarnych, które krążyły niedaleko statków. Zaatakowany i zabity zostaje Graham Gore, którego coś nienaturalnego niemal zmiażdżyło. Grupa z jego zwłokami i Eskimosami wraca pospiesznie na HMS „Erebusa”.
Od tego momentu zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy. Starszy Eskimos umiera na statku, a towarzysząca mu młoda dziewczyna nie mówi, bo nie ma języka. Polowanie na niedźwiedzia, który zabił Gore'a, kończy się kolejną tragedią, bo ginie sir Franklin. Po nim co jakiś czas ta nieznana lodowa bestia zabija kolejnych członków załogi. Jakby było mało problemów, oba statki utknęły w miejscu na rok czasu i nie widać prognoz na poprawę sytuacji.
Dramatycznie kurczą się zapasy jedzenia, bo okazuje się, że wiele puszek żywności psuje się przez złe zalutowanie wieczek i dna. Statkom grozi zniszczenie, a kapitan Francis Crozier w asyście komandora Jamesa Fritzjamesa muszą podjąć decyzję, co dalej z wyprawą. Czy aby nie należy opuścić statków? Czy bestia z lodu będzie im mocniej zagrażać, kiedy opuszczą swoje bezpieczne schronienie? Czy grozi im bunt załogi? Jak młoda Eskimoska potrafi na tym pustkowiu znajdować jedzenie? Czy uda się przeżyć lodowy koszmar?
„Terror” Dana Simmonsa to pierwsza książka, w której mogłem poznać twórczość tego znanego pisarza. Podoba mi się to, że lubi on wziąć jakieś historyczne wydarzenia i ubarwić je grozą w swoim wykonaniu. Tak też było z tą książką, która opowiada o prawdziwej wyprawie. Simmons nawet użył do swojej opowieści prawdziwe postacie, a wcześniej dobrze przestudiował ich życiorysy.
Sama książka naprawdę mi się podobała. Jest też dobrze zbudowana i trzyma napięcie. Już na starcie dostajemy dawkę „zachęcającego niepokoju”, który zmusza do czytania i poznania całej historii wyprawy. Głównym bohaterem „Terroru” jest Francis Crozier, który musiał przejąć dowództwo po śmierci sir Johna Franklina. Jest on postacią, którą męczą problemy osobiste. One też skłoniły go do wzięcia udziału w tej misji.
Oprócz niego autor rzuca nas jeszcze na historię przedstawianą oczami innych postaci. Wszystkiego nie będę zdradzać, bo warto samemu sięgnąć po „Terror”. Książka mocno wciągająca, jest dobrze zbudowana. Z czasem też dowiadujemy się więcej o bestii zagrażającej załodze. Dochodzimy również do momentu, w którym zastanawiamy się, czy faktycznie to tajemnicze coś jest największym zagrożeniem dla członków ekspedycji HMS „Erebus” i HMS „Terror”?
Dzięki tej książce możemy się dowiedzieć, do czego jest zdolny człowiek, aby przeżyć. Czasem niezwykle wielkim kosztem. Szczerze, dałbym wyższą ocenę, ale troszkę rozczarowała mnie sama końcówka.
Moja ocena: 8,5/10
***
Wielu fanów Dana Simmonsa kłoci się między sobą o to, która jego książka jest najlepsza? Pierwsza połowa opowiada się za „Terrorem”, a druga połowa za „Hyperionem”. Niezależnie od tej kłótni, w przypadku „Terroru” powstał serial. Można go obejrzeć za pomocą Prime Video. Nie odzwierciedla on biegle wydarzeń z książki, więc zachęcałbym najpierw poznać się z wersją papierową, a potem obejrzeć zekranizowaną opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz