Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest żyć cały czas według jednego schematu? Trzymać się jednego planu każdego dnia, dzięki czemu zebrało się szacunek i dużo pieniędzy? A co jeżeli stanie się to naszym uzależnieniem, którego będziemy nienawidzić?
W „Ślepnąć od świateł” poznajemy dilera narkotykowego, który jest dość „wpływowym”, eleganckim i poukładanym człowiekiem. Człowiekiem chcącym odpocząć od Warszawy i zła oplatające miasto dookoła. Ale jego dotychczasowy plan dnia został wytrącony z ram, przez co bohater zaczyna popadać w coraz większe kłopoty.
W tej książce Jakuba Żulczyka poznajemy postać Jacka, dilera narkotykowego. Nie jest to typ handlarza ukazywanego w amerykańskich filmach, który gdzieś stoi na ulicy i sprzedaje działki albo siedzi w jakiejś spelunie i tam przyjmuje klientów. Jacek jest dilerem dla nieco wyższych sfer. Przez plan, jaki sobie zaplanował i zasady, jakie przyjął sprawiły, że wywindował dość wysoko w hierarchii warszawskiego nocnego życia. A wręcz stał się jego potrzebnym elementem.
A jak już o akcji, Jacka poznajemy na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Już na samym początku z jego myśli dowiadujemy się, że jest zmęczony. Zmęczony swoją pracą i tym wszystkim, co się dzieje w mieście. Warszawa go zaczyna dusić. Potrzebuje on przerwy, ale zanim będzie mógł się wybrać na upragnione wakacje, to musi jeszcze „obsłużyć” klientów przez kilka dni. A potem zniknie na jakiś czas. Przynajmniej taki był jego plan.
Wspomniałem już o tym, że Jacek ma poukładany dzień. Zawsze postępuje według jednego schematu. Ze względu na „ryzyko zawodowe” jest też świetnie zabezpieczony – policja z łatwością go nie namierzy. Sam też jest dość oschły i małomówny, a dodatkowo jeszcze bardzo ostrożny. Klientów czy innych ludzi traktuje z pogardą, choć stara się ją ukrywać. W całym mieście ma jedną osobę, z którą może porozmawiać na luzie. Jest to Pazina, którą poznał jeszcze za czasów studiów. Choć w przypadku Jacka trudno mówić o rozmowie z kimkolwiek, poza wyrywkowymi i płytkimi słówkami.
W życiu Jacka wszystko szło zgodnie z planem. Jeszcze kilka dni i wyleci na wakacje. Tylko te dni pozostające do odlotu zaczynają się stawać dla niego koszmarem. Seria wielu zdarzeń sprawia, że jego zamknięty świat w „akwarium” handlarza narkotykowego zaczyna przeciekać.
Nieoczekiwanie jeden z klientów – wiszący sporo pieniędzy – zaczyna sprawiać problemy, jego bogaty klient wpada w duże kłopoty, które mogą naprowadzić policję na Jacka. A do tego jeszcze tajemnicza torba, którą bohater miał przetrzymać kilka dni. Czy ona też stanowi dla niego zagrożenie? A może wybawienie? I do diaska, kim jest ten szalony Dario, który nagle pojawił się w mieście? Czego on szuka?
Dlaczego sięgnąłem po „Ślepnąc od świateł”? Szczerze? Chciałem pooglądać serial na HBO, który jest dostępny na tej platformie pod tym samym tytułem. Zwykle trzymam się zasady, że najpierw czytam, a potem oglądam. Samą książkę polecał mi mój brat, który otrzymał ją w prezencie (na zdjęciach widoczny jego egzemplarz). Poza tym wcześniej nie stykałem się z twórczością Jakuba Żulczyka, a ta pozycja była zachęcająca, więc wziąłem książkę do ręki.
Muszę zaznaczyć, że autor stworzył bardzo fajną ciekawą i nietypową postać. Początkowo, kiedy ją poznajemy, to odkrywamy powoli tajemnice skrywane przez Jacka. Wydaje się być nawet spoko gościem. Jednak ten ukryty przekaz w jego głowie jest… kapitalny. Główny bohater ocenia innych, częściowo odnajduje się w roli moralisty. Ale takiego tylko wewnątrz swojej głowy. Do tego bohaterem jest handlarz narkotyków, co powinno go przekreślać z miejsca. A zaczynamy się „wiązać” z Jackiem i zastanawiać się, jakby to było być na jego miejscu?
Wracając do aury w powieści, mrok miasta, potrzeba bodźców, a nawet narkotyków zakrywa wszystko inne. Czy w prawdziwym życiu faktycznie istnieje coś takiego jak miłość i przyjaźń? Czy ludzie nie myślą tak naprawdę tylko o sobie? Codzienność, która tak mocno przytłacza, że trzeba ją czymś przykryć.
I tu pojawia się zbawca w postaci dilera, który przynosi pomocną dłoń. Praktycznie każdy z klientów Jacka jest inny, ma inne problemy, pragnienia, a bohater oczywiście każdego z nich ocenia. I przedstawia czytelnikom obraz dzisiejszej Warszawy i jej mieszkańców. Obraz, który chciałby, żeby wreszcie utopił się w deszczu. Bo co to za świat, w którym handlarz narkotyków jest strażakiem gaszącym pragnienia dusz? Wszystko jest wokół brudne i takie… prawdziwe. Nawet bohaterowi obrzydziło to, co codziennie musi widzieć w swojej pracy. Mimo olbrzymich pieniędzy otrzymywanych za usługi.
Muszę przyznać, że „Ślepnąc od świateł” to bardzo dobra książka. Na początku musiałem przywyknąć do tego, że niemal cały czas czytamy myśli głównego bohatera. Dlatego trzeba być uważnym, żeby nie zgubić jakiegoś istotnego wątku. Żulczyk dość dobrze zbudował napięcie w swojej powieści. Najpierw ogarnia nas sam ciekawość życia głównego bohatera, jego codzienności, a potem z biegiem akcji, która mocno przyspiesza, chcemy więcej.
Myślę, że wielu osobom powinna się spodobać ta książka. W pewnym sensie mocno realistyczna, obsadzona w naszych czasach. Poznajemy w niej mroczniejszą część Warszawy. Trzeba też uważać, bo jak ktoś nie lubi opisów brutalności, to tutaj ich nie uniknie. Prawdopodobnie w przyszłości jeszcze będę sięgać po inne książki tego autora. „Ślepnąć od świateł” mnie do niego przekonało.
Moja ocena: 8,5/10
***
Króciutko jeszcze o serialu. Jeżeli ktoś ma zamiar zapoznać się zarówno z książką, jak i serialem, to moim zdaniem powinien zacząć od czytania. W ten sposób lepiej poznamy głównego bohatera, będziemy lepiej rozumieć jego zachowania oraz poznamy pełną historię.
Serial jak to serial, zawiera pewne zmiany. Nie wszystko co było w książce zostało zekranizowane. Została też rozbudowana jedna postać, w którą wcielił się reżyser. Istotne było jeszcze jedno. Imię głównego bohatera zostało zmienione. Jakub Żulczyk pisząc „Ślepnąc od świateł” chciał pierwotnie nazwać dilera swoim imieniem. Jeden z jego przyjaciół polecił pisarzowi, żeby zmienił głównemu bohaterowi imię. Inaczej mógłby on być za bardzo łączony z samym autorem.
Czyli można powiedzieć, że przy tworzeniu serialu główny bohater tak naprawdę odzyskał swoje prawdziwe imię. Ogólnie polecam i książkę i serial, bo czerpałem przyjemność i z czytania i z oglądania „Ślepnąc od świateł”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz