Dmitry Glukhovsky wraca z nową książką z działu literatury fantastyki. Akcja jego nowej powieści toczy się w świecie post apokaliptycznym. Akcja całej historii toczy się w rosyjskim mieście Jarosław, który jest przygranicznym posterunkiem strzegącym mostu na Wołgą.
Co jest po drugiej stronie? Tego nie wie nikt. Trująca mgła unosi się nad rzeką uniemożliwiając bezpieczne przejście na drugą stronę. A co jeśli ktoś lub coś przeprawi się przez most w kierunku Jarosławia?
Akcja powieści toczy się w przyszłości po wojnie. Dawnej Rosji już nie ma. Dobrze nam znanego internetu czy działających telefonów komórkowych już nie ma. Dalekie podróże odbywają się za pomocą sieci torów kolejowych. Moskwa przetrwała i ma połączenie z Placówkami (posterunkami granicznymi) za pomocą kabli telefonicznych. Autor przenosi nas do Jarosławia, czyli Placówki znajdującej się na granicy pozostałości po dawnym wielkim państwie. Linią graniczną jest rzeka Wołga, a most znajdujący się przy posterunku granicznym przykryty jest trującą mgłą.
Przy moście na Wołdze znajduje się posterunek, który jest pilnie strzeżony. Od lat nikt nie przemieszczał się przez most, ale cały czas jest tutaj warta. Poza kłopotliwym sąsiedztwem trującej mgły, Pałkan ma na głowie jeszcze inne problemy. Moskwa jakby o nich zapomniała, a potrzebne są zapasy żywności. Dowódca musi zadbać o to, aby poziom niezadowolenia mieszkańców nie stał się zbyt wysoki, co mogłoby grozić różnym niebezpiecznym zachowaniom.
Szarą codzienność Jarosławia zakłóca nieoczekiwany przybysz. Komuś lub czemuś udało się przedostać przez most przez trującą Wołgę w kierunek posterunku. Co to oznacza dla Pałkana? Kim jest tajemniczy przybysz? Czy za rzeką istnieje jakieś życie? Czy Moskwa pozostanie też na to głucha?
Dmitry Glukhovsky wrócił do fantastyki po świetnie napisanej książce „Tekst”. W „Outpost” rosyjski autor znowu zabiera nas do post apokaliptycznego świata. Ale nie jest to ta część świata dobrze nam znana z „Metro 2033”. Tym razem mamy całkiem nową opowieść, która jest trudna. Ludziom jest znacznie trudniej niż obecnie przetrwać w świecie po wojnie, dodatkowo ciągle żyjąc w strachu i w niewiadomej przyszłości.
Autor już w tradycyjny dla siebie sposób nie owija w bawełnę. Nie jest to łatwa opowieść, ale jednocześnie nie jest totalnie dołująca. Po zapoznaniu się z miejscem akcji i najważniejszymi bohaterami dostajemy od niego nutkę tajemnicy. W zasadzie od wyłonienia się z trującej mgły pewnej niespodzianki czytelnik zaczyna sam myśleć nad tym, co się tam dzieje? Czy za mgłą jest jakieś życie? A może tam jest jakieś wybawienie?
Glukhovsky dobrze zachował tę nutkę tajemniczości i już w tradycyjny dla siebie sposób podkręcił tempo w najważniejszym momencie. Na kilka rozdziałów przed końcem trudno jest już oderwać się od czytania, a po zakończeniu dostajemy zagadkę. Może nie będzie to tak mocna końcówka jak w „Metro 2033” czy w „Futu.re”, ale nie poczułem żadnego rozczarowania. A co się stało w Jarosławiu i co było dalej z Jegorem, Pałkanem czy Michelle dowiesz się, jak przeczytasz książkę.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz