4 kwietnia 2020

Koronawirus, a dalej wiecie o co chodzi

Do wpisu na temat koronawirusa zabierałem się już długo i przerywałem co jakiś czas, bo uznałem, że już nic nowego nie dodam. Ale patrząc na to co się wyprawia w „internetach” i nie tylko, zdecydowałem się na spisanie jak najwięcej informacji na temat pandemii i też spróbowałem zmierzyć się z kilkoma mitami, które pojawiają się w sieci. Nie chcąc iść drogą różnego rodzajów mediów w Polsce i na świecie, nie stworzyłem jakiegoś dramatycznego clickbaitowego tytułu. Po prostu jak jeszcze nie masz dość koronawirusa, to zapraszam.


Na wstępie zaznaczę, że nie jestem żadnym specem z medycyny, ani wirusologiem czy innym znawcą chorób i koronawirusów. Swoją wiedzę opieram na kilku źródłach i starałem się fałszywe wiadomości eliminować lub też niepewne weryfikować. Dlatego w razie jakiś moich błędów w tekście z góry przepraszam i proszę mnie o takich informować. Może to też doprowadzi do ciekawej dyskusji.

Skąd wziął się ten wirus?

Każdy doskonale z nas wie, że nowy koronawirus pierwszy raz został zaobserwowany w chińskim mieście Wuhan. Dokładnie na jednym z targów, gdzie w klatkach były zwierzęta różnych gatunków i to takich, które na co dzień nie mają ze sobą kontaktu w przyrodzie. Takie środowisko spowodowało mutację wirusa, którego dzisiaj znamy pod nazwą 2019-nCoV. Ale w skrócie mówimy na niego koronawirus lub (korona)wirus z Wuhan. Dzięki temu, że obecnie na świecie człowiek nie ma większych problemów z pokonywaniem olbrzymich odległości, to w ten sposób nowe zagrożenie trafiło już do ponad 200 krajów na całym świecie. Nie będę już więcej na temat początków i tego typu rzeczy dodawał od siebie. Więcej szczegółów można znaleźć w poniższym filmiku, a człowiek jest z reguły wzrokowcem, więc pewnie będzie wygodniej to obejrzeć.


Ok. 80% ludzi zakażenie koronawirusem przechodzi bezobjawowo lub z lekkimi objawami. Jest on groźniejszy dla osób starszych. Ale wcale nie jest tak, że młodzi go łatwo zwalczają. Świadczą o tym przypadki zgonów młodych ludzi z Włoch, Francji czy Hiszpanii. Często jest tak, że same liczby nie docierają do grona odbiorców, więc może warto przedstawić w jaki sposób Covid-19 atakuje organizm? Może to zwiększy świadomość zagrożenia wśród większej grupy osób.

Ale jeszcze zanim ten wątek, to trzeba obalić jeden z mitów. Gdzieś tam krążyło, że nowy koronawirus jest celowym atakiem w Chiny, żeby zahamować ich rozwój. To raczej jest błędne założenie, bo może i udało się trochę sparaliżować chińską gospodarkę przez czas wzmożonej pandemii w tym kraju, ale teraz zacznie się dla nich prawdziwy boom. We wtorek zostanie otwarte dla świata miasto Wuhan, a gospodarka Chin odżyję, bo reszta państw ziemskiego globu potrzebuje maseczek, rękawiczek czy też innych rzeczy, których zaczyna brakować choćby w Europie.

Ruszę jeszcze tutaj wątek, że koronawirus „uciekł” z jakiegoś militarnego laboratorium. Jeżeli tak by było, to naukowcy pracujący nad nim znaliby dość dobrze tego wirusa, a nie jest tak. Bo my tak naprawdę cały czas się uczymy go i nawet cały czas szuka się skutecznego leku, potrafiącego zatrzymać rozwój choroby. Jeżeli ktoś znałby w miarę tego koronawirusa – a trzeba też wziąć pod uwagę mutacje – i biorąc pod uwagę skalę zarażeń, gdzie jest ich odnotowanych już ponad milion na świecie, to nagle raczej szybko znalazłoby się jakieś lekarstwo walczące z chorobą lub w jakimś stopniu ją hamujące. A tego nie ma i pewnie niestety za szybko nie będzie. Ale przejdźmy już do samego działania 2019-nCoV.

Co robi z naszym organizmem Covid-19?

Poza szaleńczymi liczbami i dramatycznymi nagłówkami, widziałem bardzo mało artykułów w głównych mediach dotyczących tego, w jaki sposób koronawirus atakuje nasz organizm? A w zasadzie co on robi, kiedy już nas zaatakuje? Wydaje mi się, że skutki zakażania mogą dać większą reakcję niż podawanie parę razy dziennie liczb, które nie robią już żadnego wrażenia na ludziach. Ale wracając do tematu, często pojawia się informacja, że osoby zmarłe na Covid-19 miały choroby współistniejące. Osłabiony organizm, który walczył lub walczy z innymi ciężkimi chorobami ma trudniej przy walce z jeszcze jednym nowym zagrożeniem. Zakażenie jest też większym problemem dla ludzi z chorobami układu oddechowego oraz krążeniowego. Dlaczego?

Z odpowiedzą przychodzi nam prof. dr hab. n. med. Michał Pirożyński, który udzielił wywiadu portalowi Onet.pl. Przede wszystkim Covid-19 powoduje ostre śródmiąższowe zapalenie płuc. Mówi Wam to coś? Nie? To jedziemy dalej. W tym rodzaju zapalenia płuc koronawirus atakuje miąższ płucny, czyli drobne oskrzeliki odpowiedzialne za doprowadzenie powietrza do pęcherzyków płucnych. W nich odbywa się wymiana gazów pomiędzy powietrzem atmosferycznym a krwią. Dlatego wirus atakując ten obszar organizmu powoduje, że u człowieka występują duszności. Wszystko przez to, że krwinki czerwone mają utrudnioną możliwość pobierania i transportowania tlenu.

Jeżeli pojawia się duszność, to organizm reaguje przez przyspieszenie oddechu i wzrostem tętna. Krwinki przenoszą mniej tlenu, więc trzeba przyspieszyć krwiobieg i pobieranie tlenu. Dlatego właśnie tutaj pojawiają się problemy dla ludzi z chorobami układu krwionośnego. Niektórym przyspieszenie tętna może tylko jeszcze bardziej zaszkodzić. Niewydolność oddechowa wymaga już wspomagania sprzętem medycznym, stąd właśnie pacjenci z tymi poważniejszymi stanami zdrowia wyglądają jak na poniższym filmiku.

A czy wirus powoduje jakieś trwałe uszkodzenia płuc? Niestety na ten moment nie da się tego jeszcze stwierdzić, bo aktualnie problemem jest opanowanie pandemii, a nie dokładne przebadanie ludzi, u których wystąpiły poważniejsze objawy i udało się im wyleczyć wirusa. Ale poza dusznością osobą, którym wirus rozwinął chorobę Covid-19 towarzyszą bóle mięśni, a potem nawet jeszcze mocny ból w klatce piersiowej – efekt ataku na pęcherzyki płucne.

Co jest głównym problemem?

Największym problemem tego wirusa jest jego transmisja, która jak pokazują różne strony jest niesamowicie łatwa. Jedna Koreanka była w stanie zarazić nawet 1200 osób! Często przy tego typu danych spotykam się z odpowiedzią: „no ale grypa jest groźniejsza. Przecież na nią choruje więcej osób i więcej przez nią umiera”. No dobrze, zweryfikujmy te dane w oparciu o statystyki zachorowań na grypę w Polsce. Są one aktualizowane na bieżąco, a ja opieram się na danych do końca marca (ten wpis na bloga rozłożyłem sobie na kilka dni).

Sezon grypowy liczymy od jesieni 2019 do wiosny 2020. Na ten moment w Polsce wystąpiło 3 425 397 przypadków zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. Z tego zmarło 50 osób, bo niestety grypa także potrafi wykończyć człowieka. Szczególnie jak się ją źle zaleczy, to mogą pojawić się poważne komplikacje. Ale policzmy ile to średnio dziennie przypadków wychodzi w przypadku grypy. W ciągu 213 dni pojawiło się 3 425 397 przypadków, co daje średnią na dzień 16 208 zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę, z czego umiera 0,23 osoby dziennie. A w przypadku Covid-19? Pierwszy przypadek w Polsce pojawił się 4 marca. Do końca miesiąca mieliśmy 2311 potwierdzonych zarażonych osób oraz 34 zgony spowodowane przez nowego koronawirusa. To nam daje średnio na dzień 86 przypadków oraz 1,26 zgonów. Załóżmy, że Covid-19 „wystartowałby” razem z grypą. To dałoby wtedy nam w Polsce ok. 16 177 przypadków zachorowań oraz 238 zgonów. Tylko te dane są jeszcze sprzed szczyty pandemii, który nadchodzi u nas w kraju.

Chyba widać różnicę, prawda? A u nas jeszcze nawet nie ma szczytu zachorowań. Dodajmy do tego jeszcze, że koronawirus ma łatwiejszą transmisję przez co potrafi „zatkać” służbę zdrowia, co widzimy choćby we Włoszech czy w Hiszpanii. To z automatu powiększa nam liczbę zgonów, dlatego obecne statystyki są tak olbrzymie. Nawet najlepszy szpital na świecie nie będzie w stanie sobie poradzić z chorobą, kiedy będzie pojawiać się tak wiele nowych przypadków. Grypa aż tak nie blokuje służbę zdrowia. Co roku mamy do czynienia z nowymi szczepami wirusa grypy, ale nie działał on do tej pory newralgicznie na placówki medyczne.


Dlatego tutaj jest dość istotne to, żeby obywatele zachowali pełną ostrożność. Dla pandemii najważniejszymi jednostkami są osoby, które potrafią zarazić nawet dziesięć kolejnych osób. Dlatego jest ważne, abyśmy jak najdłużej możliwe spędzali czas w domach i dbali o podstawowe zasady higieny. Tego już powtarzać nie będę, bo o tym wszędzie przypominają. Tutaj raczej też się powtórzę, ale unikanie teraz innych i jak najrzadsze wychodzenie z domu pomoże nam wszystkim zwalczyć falę nowych przypadków, a to przede wszystkim pozwoli złapać drugi oddech służbom zdrowia.

Na dodatek jest popełnianych wciąż masę ludzkich błędów. Wszędzie się mówi o tym, że w przypadkach podejrzeń zakażenia należy albo dzwonić do sanepidu albo udać się do szpitala na oddział zakaźny (nie komunikacją publiczną). Należy informować lekarzy i pielęgniarki z czym się przychodzi. Inaczej sami blokujemy ludzi, którzy mogliby nieść pomoc innym. Dotyczy to pacjentów, którzy w ostatnich tygodniach potrafili oszukiwać medyków, a jak przyszło co do czego to zablokowali oddziały lub całe szpitale na dwa tygodnie. Poniżej podaję trzy przykłady z wielu, które pojawiły się tylko w Polsce.

Koronawirus w Zielonej Górze - Chirurgia dziecięca zamknięta

Rodząca kobieta zgłosiła się do Pro Familii - okłamała personel szpitala

Chaos w szpitalu w Grójcu - chorzy lekarze

Tutaj jeszcze poruszę wątek ograniczenia wychodzenia z domu oraz starania się na widywanie z jak najmniejszą liczbą osób. Przed koronawirusem wiecznie nie możemy uciekać, a w izolowaniu się nie chodzi o to, żeby uniknąć koniecznie zarażenia. Wspominałem wyżej, że nadmiar przypadków może sprawić problemy szpitalom. Wyobraźcie sobie, że ta izolacja jest robiona po to, aby szpitale mogły normalnie funkcjonować. Przez nadmiar pacjentów z koronawirusem zaczną cierpieć chorzy na inne schorzenia. Dzięki tej pandemii koronawirus może też pośrednio przyczynić się do wielu zgonów pacjentów, którzy potrzebują opieki medycznej w innych przypadkach. A służba zdrowia nie będzie mogła jej udzielić, bo trzeba obecnie walczyć z falą zachorowań na Covid-19. Stan epidemiologiczny nie sprawia, że ludzie przestają mieć udary, zawały, wypadki czy inne nieszczęścia. Pamiętajmy o tym!

Bycie nieświadomą bombą

Na początku wspominałem, że u 80% zarażonych koronawirus nie da objawów lub będą one lekkie. To jest największy problem tej zarazy. Testy na wykrycie 2019-nCoV są dość istotne, a też nie będzie badany każdy człowiek w danym regionie czy kraju. Badane są jednostki, które mogły mieć kontakt z kimś zakażonym lub przyjechały z regionów, gdzie panowała ostra pandemia. Niestety, ale ten wirus jest w stanie dotknąć każdego z nas. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet 2/3 ludzkości będzie nosicielami. Wszystko zależy od nas, żeby to stało się na jak najdłuższej przestrzeni czasu.

Najgorsze jest to, że każdy z nas może być nieświadomym nosicielem. Możemy się przyczynić przez to do poszerzenie pandemii i zarażenia słabszych jednostek. Sami nie jesteśmy w stanie określić jak będziemy przeżywać zarażenie, ale w międzyczasie możemy przypadkowo sprawić przykrą niespodziankę wielu napotkanym osobom. Dlatego boli to takie lekceważenie zagrożenia części ludzi, którzy wykorzystali ten czas do różnego rodzaju „urlopowania się”. Właśnie przez takie postępowanie dzisiaj nad Lombardią unosi się strach.

Oczywiście nie jest tak, że musimy się pozamykać w czterech ścianach i czekać na zbawienie. Nie ma szans, żeby każdy wytrzymał w domu miesiąc, ale jak już musisz wyjść dla polepszenia komfortu psychicznego, to włącz myślenie. Unikaj tłumów, bo to największa „pożywka” dla wirusa. Pewnie też niedługo zacznie się u nas obowiązek noszenia masek. Wszystko przez to, że tak naprawdę nie wiadomo będzie kto ma w organizmie wirusa, a kto nie. Może ty albo ja już go mamy w sobie, ale nasze organizmy potrafią go „utemperować”. Ale jak komuś innemu przekażesz wirusa, to taka osoba może trafić nawet na OIOM. A ty nawet nie będziesz tego świadomy.
W tych czasach jaki nas nastały najważniejsze jest klarowne myślenie. Też nie możemy cały czas myśleć o koronawirusie, bo popadniemy w jakiś obłęd. Ale trzeba mieć tą świadomość odpowiedzialności za siebie i innych, nawet tych nieznajomych osób.

Są też plusy

Niebywałe, że w trakcie takiej zarazy jaka nas napotkała, to można znaleźć jakieś plusy. Przede wszystkim to „zamknięcie” ludzi sprawi, że natura się trochę odbuduje. Już nawet w Wenecji mamy czystą wodę, gdzie najstarsi mieszkańcy takich rzeczy nie pamiętali. Niedawno w bliskich okolicach Przemyśla zaobserwowano pierwszego Żubra od... lat 70. XX wieku. Na ulicach Zakopanego nie ma turystów, ale na tym korzysta zwierzyna.
Zostawiając już przyrodę z tyłu, to mamy też powody do dumy z części obywateli. Zdaliśmy sobie sprawę z powagi zagrożenia i już niemal od pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem w Polsce pojawiły się akcje szycia maseczek dla służby zdrowia. Z czasem też dla innych ważnych jednostek czy też obywateli. Do szpitali zaczęły też spływać meble, aby pielęgniarki mogły wygodnie przez chwilę odpocząć. Pojawiają się akcje z darmowym jedzeniem. Kiedy trzeba to staramy się wspomóc medyków jak tylko możemy.

Nie jest też tak, że ten wirus wykończy całą ludzkość. Jest on zagrożeniem, zwłaszcza dla osób starszych lub chorych na inne schorzenia, ale nawet wśród nich jest nadzieja na pokonanie choroby. We Włoszech udało się kilka starszych osób „postawić na nogi”. Niedawno był ciekawy przypadek w Austin w USA, gdzie po dziesięciu dniach walki z chorobą na wspomaganiu z respiratorem, pacjentce udało się pokonać koronawirusa.
Gdzie nie gdzie pojawiają się jeszcze wzmianki na temat tego, że 100 lat temu hiszpanka była groźniejsza od Covid-19. Tylko trzeba wziąć pod uwagę to, jakiego postępu przez ten czas dokonała ludzkość. Medycyna jest na znacznie wyższym poziomie. Narzekamy na obecną służbę zdrowia, ale prawda jest taka, że jest ona zdecydowanie lepsza niż na początku XX wieku. Dlatego może nowy koronawirus nie zbiera takich żniw, jak dawny wirus grypy.

Kiedy to się wszystko skończy?

Niestety nie jesteśmy w tej chwili w stanie przewidzieć, kiedy skończy się pandemia. Początkowe bardzo optymistyczne warianty zakładały uspokojenie sytuacji do majówki. Takie już bardziej realne zakładają okres wakacyjny, a te najbardziej pesymistyczne nawet późną jesień. Niestety może też dojść do tego, że jednak ludzie będą musieli opuścić domy. Trzeba będzie ratować gospodarkę i nie ma też takiej opcji, żeby część firm przeżyła długi okres zamknięcia. Dlatego niezależnie od zagrożenia będzie musiało prędzej czy później dojść do obluzowania kajdanek. Z resztą w Polsce nie ma sytuacji, gdzie pracuje tylko sektor potrzebny do utrzymania „życia” państwa i oby u nas nie musiało do tego dojść.

Chiny potrafiły poradzić sobie z koronawirusem w ok. półtora miesiąca. Tam pierwsze zachorowania pojawiły się w okolicach grudnia 2019 roku, ale tak naprawdę poważna sytuacja zrobiła się w połowie stycznia, kiedy trzeba było pozamykać ludzi w domach już nawet poza prowincją Hubei. Została ona całkowicie wyłączona z jakiegokolwiek życia. Wprowadzono wszędzie mocne restrykcje i środki ostrożności, co spowodowało w marcu już stopniowe wracanie do normalności. We wtorek miasto Wuhan zostanie otwarte na świat. Ale tego wariantu Chińskiego za bardzo nie da się powtórzyć w innych częściach świata.
Po pierwsze sama prowincja Hubei na powierzchnię wielkości 2/3 Włoch. Dla tak olbrzymiego państwa jak Chiny, wyłączenie tej części kraju nie sprawiło większego paraliżu gospodarczego, bo reszta regionów pracowała na utrzymanie zarażonej prowincji. W Europie nie ma na to szans. Przede wszystkim każdy kraj podjął inną politykę walki z koronawirusem, dlatego w różnych częściach Starego Kontynentu prawdopodobnie w różnym stopniu będzie ognisko zarażeń wygaszać. To wszystko zależne jest od świadomości i dyscypliny obywateli. Chińczycy żyjący w wiadomym ustroju oraz mający też trochę inną „kulturę bycia” zareagowali inaczej w momencie wzrostu liczby zachorowań.

Za wzór działania przeciwko koronawirusowi wskazuje się na Koreę Południową. Tam przede wszystkim postawiono na masowe wykonywanie testów i szybkie oddzielanie zarażonych osób od zdrowych. Dzięki temu w miarę szybko udało się opanować stopień transmisji wirusa i na ten moment wszystko wydaje się być pod kontrolą. Ale trzeba też wziąć pod uwagę doświadczenie Koreańczyków przy tego rodzaju zagrożeń, bo nie pierwszy raz wirus z grupy SARS zaatakował ten kraj. Na ten moment na 10000 potwierdzonych zakażeń udało się wyleczyć już 6000 osób, a zmarło ok. 200. Tak to wygląda, kiedy od początku zagrożenie epidemiologiczne potraktuje się poważnie. Inne kraje, gdzie wystąpiły później zakażenia już przegoniły Koreę Południową pod względem liczby zarażonych oraz zgonów.
Żeby nie było tak kolorowo, to trzeba wziąć pod uwagę, że w Korei Południowej ten wirus pojawił się dość szybko, a do dzisiaj trwa tam walka z nim. Także to pokazuje, że faktycznie nawet do wakacji może być w Polsce czy ogólnie w Europie ciężko. A nawet jeśli w wakacje pokonamy wirusa, to i tak nasze życie za szybko nie wróci do normalności sprzed pandemii. Pewnie nawet do końca roku będziemy musieli się zmagać jeszcze z pewnymi obostrzeniami czy zasadami wprowadzonymi na wypadek powrotu koronawirusa.

O tym nowym koronawirusie wiemy bardzo mało. Pierwszych w miarę działających szczepionek można spodziewać się najszybciej późną jesienią, ale nie ma gwarancji ich działania. Wirus cały czas mutuje i nawet okresowe szczepienie może nas jedynie przygotować do walki z tym zagrożeniem, ale nie sprawi, że całkowicie je ominiemy. Podobna rzecz się tyczy leków, bo tak naprawdę obecnie mamy mało typowych lekarstw zwalczających same wirusy. Nie wspominając już o samych koronawirusach.

Obecna sytuacja na świecie zmusza naukowców do przyspieszenia prób stworzenia jakiegoś lekarstwa walczącego z koronawirusami, ale kiedy będzie coś mogło działać jak należy? Tego nie wiadomo. A to, że z koronawirusami mamy problem od lat najlepiej pokazuje... zwykłe przeziębienie. Pewnie niewielu z Was wie o tym, że właśnie ten gatunek wirusów (nie ten samo co 2019-nCoV) stoi za zwykłym przeziębieniem, które jesteśmy w stanie wyleczyć, ale nie do końca możemy się na nie uodpornić.

***

Nie chcę już bardziej przedłużać tego wpisu. Na temat koronawirusa na pewno jeszcze wiele rzeczy przeczytamy i pewnie dowiemy się czegoś nowego. W obliczu tej całej pandemii obejmującej już ponad 200 krajów jedno jest pewne. Życie ludzi za szybko nie wróci do takiego stanu jak dawniej. Prawdopodobnie będą musiały zmienić się pewne nawyki, do których byliśmy do tej pory przyzwyczajeni. Może część z nas będzie w późniejszych latach czuć się dalej źle w tłumie ludzi. Trudno cokolwiek powiedzieć na ten moment więcej. Dzisiaj mija miesiąc od pierwszego przypadku zachorowania na Covid-19 w Polsce, a czasem mam wrażenie jakby minęło znacznie więcej czasu. Wszystko przez to, jak ten koronawirus błyskawicznie działa.

Chciałbym tylko jednego po tym wszystkim. Żeby rządzący nami baczniej i przychylniej patrzyli na służbę zdrowia. Bo teraz dopiero wychodzi to, ile my mamy uchybień w całej opiece zdrowotnej w Polsce. Chciałbym też innej postawy ludzi względem przedstawicieli służby zdrowia (i żeby ta lepsza postawa utrzymała się już na zawsze). Bo lekarze, pielęgniarki, ratownicy to są osoby będące w pierwszej linii ognia. Teraz im klaszczemy, ale co było dawniej? Śmiano się z tego, że pielęgniarki czy ratownicy chcą wyższych zarobków. A teraz się okazuje, że te ich żądania wcale nie były bezzasadne. Bo ilu z Was tak szczerze teraz zgłosiłoby się do pomocy przy oddziałach zakaźnych? A oni wszyscy muszą tam iść. Pozwolę sobie też tutaj zamieścić cytat z artykułu Pawła Kapusty, który relacjonuje walkę z „pierwszej linii frontu” - wypowiedź pielęgniarki:

I niech mi nikt nie pieprzy o misji, wyższym celu. Jaka misja?! Jaki wyższy cel?! Takie myślenie jest nieaktualne od 70 lat! Od wojny! Pielęgniarka to zawód jak każdy inny! I właśnie to mnie najbardziej śmieszy. Gdy protestowałyśmy, całe społeczeństwo miało nas gdzieś. A gdy dziś idę do pracy, ludzie biją mi brawo z balkonu. Krzyczą, że jestem bohaterką. Gratulują. To hipokryzja! Czego wy mi ludzie gratulujecie? Tej pensji? Jeszcze rok temu wielu z was krzyczało, że w dupach nam się przewróciło, bo podwyżek chcemy. Jesteśmy upokorzone przez system, jesteśmy codziennie upokarzane przez zwykłych ludzi. Przez rodziny pacjentów. Wyzywane od najgorszych.

I tym zakończę swój wpis dotyczący koronawirusa. Na pewno o czymś zapomniałem wspomnieć, ale temat tego nowego zagrożenia jest dość szeroki, bo wpływa na wszystkie dziedziny życia. Już nie przedłużam – #Zostańwdomu, myjcie ręce, włączcie myślenie i nie narażajcie innych. Zarażajcie przede wszystkim spokojem. To od nas wszystkich zależy, czy będzie jeszcze więcej tematów do poruszenia wokół pandemii. Oby już nie za wiele.

Wykres zarażeń na koronawirusa w Polsce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz